Syndrom oszusta

Ostatnio mi się udaje dużo zrobić. Organizacja eventów, prelekcję, zorganizowanie panelu i moderacja go, blog. Jest jeszcze dużo rzeczy, które mi się nie udają, ale te które są widoczne i się udają mogą wyglądać spektakularnie patrząc z boku. Nadal mówię jednak, że mi się udają.

Często naszych sukcesów nie uznajemy, nie traktujemy tego co się wydarza jako sukces. Uważamy, że to zbieg okoliczności, pomoc przyjaciół, wysiłek zbiorowy albo po prostu się udało.
Chwilami powstaje pytanie „ale jak to się udało? przecież samo się to zrobiło”. No nie samo się zrobiło, trzeba było zainwestować czas, zaangażowanie, zrealizować pomysł.
To chwilowe pytanie jednak szybko ulatuje z głowy.
Pozostaje wrażenie „to nie jest mój sukces, to nie jest moja osiągnięcie”.

Dodatkowo przychodzi, na przykład, ocena prelekcji. Skrajna ocena, dużo dwójek, dużo piątek, średnia 3.6. Czy to świadczy o tym, że udało się zrobić prelekcję, że udało się przypadkiem dostać na konferencję? Czy o tym, że odniosłam sukces występując na konferencji przed 100+ osobami, którym podobało się pół na pół? XD

Problem dotyczy nie tylko organizowania i występów.
Problem dotyczy również pracy. Ostatnio zdarzyło mi się kilka projektów do wyceny. Jak wycenić projekt? W większości ludzie uważają, że to wróżenie z fusów. Dla mnie prawda jest taka, że mamy pewne doświadczenie, wiemy, ile pewne rzeczy mogą zająć. Czytając dokumentacja od razu widzimy rozwiązania, które trzeba zaimplementować, które trzeba sprawdzić, gdzie są ryzyka, stąd powstaje estymacja. Moje estymację są realne. Uwzględniam w nich nie tylko czas na programowanie, ale też, na testy, na walkę ze środowiskiem, na proces, postawienie projektu, deployment, ops lub devops. Moja wycena to realne koszty, na które nie stać klienta. Jestem przekonana, że młodszy programista wycenił by każdy projekt znacznie mniej kosztownie, a nawet zrobił by tą aplikację w krótszym czasie. Więc ja jestem problemem, moje doświadczenie i moje obciążenie. A może po prostu za mało wiem, za wolno programuje, jestem ze słabym programistą aby dostarczyć wartość klientowi w takim czasie na jaki go stać.

7 lat temu na konferencji w Krakowie na ABB Dev Day 2012 pierwszy raz o wątpliwościach, czy jesteśmy wystarczający, czy jesteśmy dość dobrzy jako programiści, mówił Scott Hanselman. Wtedy nazwał to troszkę, inaczej mówił o sobie, że jest fajny PHONY 
Hanselman blog: I'm a Phony, are you?
Po latach takie odczucie nabrało określenia, które nadaje mu realizmu:

syndrom oszusta, impostor syndrome

Ale może to jakiś wymysł.
Powiedział oszust w mojej głowie.

Podobno na syndrom oszusta częściej cierpią kobiety. Często wkładamy więcej pracy w swoje osiągnięcia, często potrzebujemy dodatkowego wsparcia, dlatego często myślimy, że to nie nasze osiągnięcia to oszustwo, że stanowisko, na którym się znajdujemy nam się nie należy.

Ja chętnie dowiem się więcej. Może nawet jak sobie radzić. Dlatego też organizuję wydarzenie pod tytułem syndrom oszusta, na którym Anita Przybył poprowadzi wykład i warsztaty o tym temacie.

Chciałabym bardzo zaprosić na to wydarzenie jako współorganizator i sponsor.

27 Maj 18:00 Strefa Centralna. Organizatorzy: Gruba.IT, Women In Technology Katowice i Programistka i Kot.



Komentarze

  1. To prawda. Zdaje mi się, że kobiety boją się przypisywać sobie sukcesy, jakby nie było ich na to stać. A jednak jest tyle ambitnych i przedsiębiorczych kobiet, które odnoszą sukcesy. Nie boją się wziąć wszystkiego w swoje ręce i ponieść za to odpowiedzialność - przyjąć na klatę sukcesy ale i również porażki. Kobiety więcej odwagi i wiary w siebie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty